Cud z przypadku

Trafiliśmy tutaj przypadkowo, Ania jest z Warszawy, ja z Legnicy. Studiowałem na Akademii Medycznej, ale poczułem że to nie to i „przeszedłem na drugi koniec Odry”, do Akademii Rolniczej – opowiada właściciel Eko Ar Mirosław Lech.

 

‒ Po studiach pracowałem w firmie nasiennej, zajmo­wałem się też małym ogrodnictwem, które odziedzi­czyłem w spadku. Moja żona pracowała jako pedagog szkolny. Jako młodzi absolwenci szukaliśmy swojego miejsca i pomysłu na życie. Szukając, wsiedliśmy w sa­mochód i pojechaliśmy w Kotlinę Kłodzką ‒ nieopodal Kudowy Zdroju. Znajomi znaleźli tu pracę jako leka­rze, my ‒ swoje miejsce na Ziemi.

W 1983 roku kupiliśmy 35-hektarowe gospodarstwo w Jarkowie, na nasłonecznionym stoku, przy cze­skiej granicy, z dwustuletnim domem oraz widokiem na Góry Orlickie. Początkowo zajmowaliśmy się ho­dowlą bydła mlecznego. Przez pierwszych 5 lat mie­liśmy największe stado krów w okolicy i mnóstwo pomysłów na własne gospodarstwo ‒ wspominają z uśmiechem Anna i Mirosław Lechowie.

Pierwsze spotkanie z aronią

Pierwsze nasadzenia aronii gospodarze wykonali w 1986 roku. Było to 20 arów krzewów doświadczal­nych sprowadzonych z ZSRR, posadzonych na próbę, aby sprawdzić, jak roślina poradzi sobie w naszych wa­runkach. Po trzech latach zaczęła pięknie owocować, a wtedy Lechowie posadzili aronię na dużej powierzch­ni. Roślinę oraz to, że leczy chorobę popromienną od­kryli Rosjanie, którzy sadzili w kołchozach jej duże ilo­ści. Właśnie tam, na praktykach pan Mirosław spotkał się z aronią po raz pierwszy. Okazało się, że aronia do­brze czuje się i w naszym klimacie. Produkcja nie wy­maga dużych nakładów, nie ma szczególnych wymagań glebowych, nie wymaga też intensywnej ochrony.

Czerwcowe deszcze

Jak podkreśla gospodarz, aronia jest doskonałym owo­cem. Polacy wielokrotnie to udowodnili. Oczyszcza or­ganizm z tego co szkodliwe ‒ promieniowania, metali ciężkich, toksyn czy wolnych rodników. Jego zdaniem to cud natury i antidotum na choroby.

W okolicy nie ma gospodarstw, które uprawiają aronię. W związku z próbą dodawania soku aroniowego do win, Anna i Mirosław zaczęli przetwarzać owoce. W latach 90-tych ubiegłego wieku dosadzili jeszcze więcej ro­ślin. Trudno było o uprawę lepszej rośliny, biorąc pod wagę fakt, iż rynek się rozwijał, a ziemia na której mie­ści się gospodarstwo to V-VI klasa. Aronia doskonale sobie tutaj radzi, ma tylko jeden wymóg ‒ na przeło­mie czerwca i lipca potrzebuje dużo deszczu, ponieważ zawiązuje owoce. ‒ A akurat deszczu u nas w górach nie brakuje ‒ śmieją się właściciele. Aronia nie boi się też mro­zów, pochodzi bo­wiem z Kanady.

Medyczny cud natury

Medycy, którzy zaczęli badać aronię też doszli do tego, że to wyjątkowa roślina. Sława tego niezbyt smacznego, bo twardego i cierpkiego owocu szybko dotarła także do naukowców. Bada­nia pokazały, że aronia, oczyszcza organizm, obniża ciśnienie, uelastycznia naczynia krwionośne, a będący jej składnikiem kwas chlorogenowy obniża poziom cukru we krwi. Ma dziesięciokrot­nie wyższy potencjał antyoksydacyjny od znanych nam ciemnych owoców, takich jak jagody czy jeżyny. Ten niewielki owoc to doskonały przeciwutleniacz. Aronia pomaga usuwać z organi­zmu toksyny, jest pomocna w leczeniu chorób układu krążenia ‒ wzmacnia naczynia krwionośne, obniża ciśnienie krwi, działa kojąco na układ nerwowy, łagodzi także dolegliwości związane z chorobą wrzodową żołądka. Spożywanie owoców aronii wpływa pozytywnie na osoby spędzające dużo czasu przed komputerem.

Niestety przemysł odrzucił aronię, twierdząc, że produkt się nie sprzeda. Polacy wciąż wolą sok pomarańczo­wy niż swojskie owoce. ‒ Nie cenimy tego, co mamy ‒ stwierdzają z przykrością Lechowie.

Druga młodość plantacji

Właściciele zaczęli od hodowli krów, a w 2001 roku przestawili się na uprawę ekologiczną. Pierwszym Certyfikatem był Agro Bio Test, któ­ry otrzymali w 2004 roku, korzystając z dopłat z Ministerstwa Rolnictwa. Aronia, jako owoc jest typowo eko­logiczna ‒ nie ma wielkich wymagań, jest przeznaczona pod ręczny zbiór. Krzewy są sadzone w liczbie 4000- 4500 sztuk/ha, czyli gęsto. Wszystko po to, aby po 5-10 latach wymieniać część krzaków aronii, sadząc nowe, tak jak się to robi z krzewami porzeczek. Jest to tzw. intensywne gospodaro­wanie. Państwo Lechowie mają 1600 sztuk/ha, krzewy są sadzone w roz­stawie 4 x 2 m.

Ukształtowanie terenu nie pozwala­ją na mechaniczny zbiór. Właściciele obkaszają tylko kosiarką międzyrzę­dzia. Jak podkreśla pan Mirosław, aronia jest szczęśliwa, że tylko taki zabieg jest wykonany. Gospodarze posiadają w uprawie 25-letnią aronię, która została odmłodzona. Zabieg ten polega na przycięciu krzewów nisko przy ziemi, po 15 latach intensyw­nych zbiorów i pozostawieniu jedynie 12-14 pędów. Już w kolejnym roku taka roślina znów owocuje. Odmła­dzanie jest wykonywane sukcesywnie ‒ co roku, co trzeci rząd. Praca jest żmudna, ale takim sposobem w cza­sie czterech lat można odmłodzić całą plantację.

Owoce są zbierane ręcznie. Wszyst­kie produkty oferowane przez Annę i Mirosława Lechów posiadają certyfikat. Gospodarze prowadzą sprzedaż swoich produktów bezpo­średnio w gospodarstwie w Jarkowie i poprzez wysyłkę na terenie Polski. Część wysyłają także za granicę. Pro­ces produkcyjny przebiega bez wyko­rzystania substancji chemicznych.

Czy ekologia się opłaca?

Właściciele zachęcają. Ich zdaniem ekologia się opłaca, jeśli się do niej odpowiednio podejdzie. Należy sku­pić się na ekologii specjalizującej się w jednym zagadnieniu. Rozdrabnia­nie się wymaga dużo pracy, a przyno­si niewielki zysk ‒ oceniają.

Ekologiczny styl życia jest dla wła­ścicieli ważny. Uważają, że buduje on pewnego rodzaju świadomość. Wy­starczy, że człowiek włączy w sobie ekologiczne myślenie, zaczynając od drobnych rzeczy, takich jak np. segre­gowanie śmieci.

W Anielskiej Oborze

Żeby uatrakcyjnić ofertę gospodar­stwa, Państwo Lechowie stworzy­li dla klientów dodatkowe atrak­cje, jak Anielska Obora. To galeria aniołowo-aroniowa, mieszcząca się w niegdysiejszej oborze przerobionej przez właścicieli. Są tam wyrabiane przez rzemieślników anioły z drewna i ceramiki oraz aroniowe przysmaki, które można spróbować albo kupić.

Gospodarze z przyjemnością i pasją opowiedzą także o uprawie i historii aronii. Do zwiedzania i jedzenia eko­logicznej aronii prosto z krzaczka, zachęca równie ekologiczny Eko ‒ olbrzymi dog, czyli pies właścicieli.

Katarzyna Cymbała DODR